Wywiady
Gerhard Wittmann – początki HILL International w Polsce
15.06.2010
Przywołanie w pamięci naszych wczesnych projektów rekrutacyjnych nie będzie łatwym zadaniem, szczególnie, że nie posiadam żadnych notatek z tego okresu - sprzed 20 lat. Jednakże spróbuję…
W roku 1991 HILL otrzymał ogromną ilość zleceń z Polski. Znaczna ich część pochodziła z firm Coca-Cola i Robert Bosch, dla których przeprowadziliśmy w 1991-1992 ogólnopolskie kampanie rekrutacyjne. Naszym zadaniem było zrekrutowanie/zbudowanie od podstaw całego zespołu pracowników dla tych klientów. Musieliśmy równocześnie poszukiwać osób na stanowiska eksperckie i menedżerskie do działów sprzedaży, marketingu, finansów, a także do działu technicznego. W odpowiedzi otrzymaliśmy ponad 10 tysięcy pisemnych zgłoszeń wysłanych listownie do naszego biura w Wiedniu oraz otwartego w 1991 roku oddziału w Warszawie.
W tamtym okresie wymagania wobec kandydatów koncentrowały się jedynie na umiejętnościach językowych (szczególnie znajomości języka angielskiego i niemieckiego) oraz odpowiednim wykształceniu . Pomimo zawarcia tych informacji w treści ogłoszenia, znaczna część przesłanych aplikacji nie spełniała wymaganych kryteriów - była napisana w języku polskim bądź też kandydaci nie posiadali odpowiednich kwalifikacji.
Po długim i skomplikowanym procesie selekcji nadesłanych aplikacji, HILL zaprosił tysiące kandydatów na wstępne spotkania kwalifikacyjne do Warszawy i innych większych miast Polski. Do każdego z miast wysyłaliśmy 3-4-osobowe zespoły naszych konsultantów, wspierane przez naszą pierwszą konsultantkę z Polski – Ewę, aby przeprowadzali wywiady oraz dokonywali oceny kandydatów. Rozmowy odbywały się wtedy w hotelach na terenie całej Polski, np. w Warszawie w Hotelu Marriott czy Europejskim.
Osobiście, jako autor tego „historycznego” przedsięwzięcia, byłem członkiem zespołu rekrutującego do firmy Bosch w Warszawie. Muszę wyznać, iż „interview” w tamtych czasach oznaczało jedynie 10 minutową rozmowę z kandydatem, w trakcie której musiałem intuicyjnie zakwalifikować go jako osobę potencjalnie spełniającą wymagania profilu stanowiska, bądź nie.
Osoby, które pozytywnie przeszły pierwszy etap, były zapraszane do wypełnienia autorskich testów psychologicznych HILL International (wówczas w wersji „papier-ołówek”), w jednej z tych wielkich sal konferencyjnych w hotelu. Wypełnienie tych wymagających i wszechstronnych kwestionariuszy zajmowało kandydatom około 4 godzin lub nawet więcej. Kolejnym etapem była druga tura/runda rozmów kwalifikacyjnych. Po nich wybieraliśmy najlepszych kandydatów i kilka dni później zapraszaliśmy na rozmowy z przedstawicielami firmy oraz znów konsultantami HILL’a. Wywiady te trwały od 1 do 2 godzin i były niezwykle wymagające wobec aplikujących.
Zadaniem kandydatów było opisanie, jak rozpoczęliby i na czym koncentrowaliby się w pracy jako Specjaliści ds. Sprzedaży bądź Marketingu w międzynarodowej, budzącej zaufanie korporacji, chociaż jak wiadomo, dotychczas nigdy nie pracowali na takim stanowisku.
Dodatkową trudnością był fakt, iż rozmowy przeprowadzano w języku obcym. Nawet jeśli kandydaci znali bardzo dobrze język ze szkoły czy uniwersytetu lub nawet pracowali za granicą, teraz musieli poradzić sobie w rozmowie z przedstawicielami naszych klientów, którzy rzadko starali się nie używać swojego południowoamerykańskiego czy też niemieckiego akcentu!
Nasi kandydaci pochodzili z przeróżnych firm i organizacji: Centrali Handlu Zagranicznego; z małych przedsiębiorstw, prowadzonych głównie jako dodatek do nisko płatnych posad: jak również z międzynarodowych i polskich firm oraz oczywiście z urzędów państwowych. Pamiętam nawet jednego pułkownika polskiej armii czy też kilku repatriantów z Kanady, Australii itd.
Warto zaznaczyć, iż wszyscy kandydaci bardzo się starali, gdyż mieli świadomość, iż liczba aplikujących, wykształconych i zmotywowanych, jest znaczna, natomiast ofert pracy, choć bardzo atrakcyjnych, jest niewiele. Dodam, iż różnica pomiędzy aktualnymi a proponowanymi kandydatom zarobkami była znacząca. Jednakże nie stanowiło to jedynej przyczyny aplikowania na dane stanowisko. Polacy przecież przez długi okres nie mieli możliwości wykorzystania swoich talentów i umiejętności w celu budowania lepszej przyszłości dla siebie, swoich rodzin i dla społeczeństwa. Teraz w zasięgu ich ręki były stanowiska, dzięki którym mogliby rozpocząć współpracę z międzynarodowymi, liczącymi się na rynku firmami.
Nigdy nie zapomnę tego napięcia i stresu, które można było wyczytać z twarzy kandydatów przystępujących do kolejnych etapów rekrutacji, kiedy wymarzona przez nich praca była w zasięgu ręki. Dzięki tym stanowiskom kandydaci nie tylko odczuliby znaczny wzrost dochodów, ale także mogliby sprawdzić siebie i swoje siły na rynku oraz rozstaliby się raz na zawsze z utrudniającym rozwój systemem biurokratycznym, z ograniczeniami wynikającymi z niedostatku kapitału itd.
To, co ja sam najbardziej lubiłem w tej pracy to te momenty, w których siedziałem późnymi wieczorami w moim pokoju hotelowym z listą kandydatów przed oczyma, z listą tych, którzy zostali wybrani do objęcia wolnych stanowisk. Dzwoniłem do nich i mówiłem: „Przepraszam, że przeszkadzam tak późno, chciałem poinformować, że wybraliśmy właśnie Pana/Panią”.